1. Znaczenie i pobudka nadziei Z pierwszym kamieniem węgielnym, czyli z wiarą, ściśle spaja się drugi, a jest nim nadzieja. Czym jest nadzieja w życiu duchowym? Jest to cnota nadprzyrodzona, przez Boga wlana, mocą której, oparci na obietnicy Bożej i na zasługach Jezusa Chrystusa, spokojnie i z radością oczekujemy tego, co Bóg obiecał. Dwa czynniki łączą się tu w jedno, to jest pragnienie, by posiąść w całej pełni dobro najwyższe, jakim jest Bóg z Jego darami, i bezwzględna ufność, że otrzyma my w tym celu łaski potrzebne, wyjednane nam przez Jezusa Chrystusa1. Nadzieja, podobnie jak wiara, wyrasta z nasienia, które sam Bóg na chrzcie świętym zasiewa, tak jednak, że nasienie nadziei tkwi w nasieniu wiary. Stąd pochodzi ścisły związek nadziei z wiarą. Gdy bowiem wiara mówi, że są dobra nadprzyrodzone i dla człowieka przeznaczone, nadzieja pragnie je nabyć, w tym przekonaniu, że nabyć je można. Głównym przedmiotem nadziei jest sam Bóg, jak rzekł do Abrahama: Ja jestem twoim obrońcą; nagroda twoja będzie sowita (Rdz 15,1), drugorzędnym zaś przedmiotem jest to wszystko, co Bóg przyobiecał, przede wszystkim zbawienie wieczne i to, co do zbawienia prowadzi, a więc łaska uświęcająca i łaski uczynkowe, odpuszczenie grzechów, natchnienia Ducha Św. i zewnętrzne pomoce. Dobra doczesne, jak: zdrowie, majątek, szczęście rodzinne, mogą być również przedmiotem nadziei, jeżeli je uważamy jako środki do osiągnięcia dóbr duchowych i wiecznych. Ponieważ jednak nie wiemy, które dobra ziemskie mogą nam przynieść pożytek, a które szkodę, dlatego tylko warunkowo i ze zdaniem się na wolę Bożą należy ich pragnąć i spodziewać się.
Źródłem nadziei jest obietnica Boża, a więc sam Bóg, który jako nieskończenie dobry, pragnie nam dać potrzebne dobra, jako nieskończenie mocny może je dać, jako nieskończenie wierny da z pewnością, cokolwiek przyobiecał. Zapewnia nas o tym sam Bóg w Starym Testamencie przez proroków: Dobry jest Pan dla ufnych, dla duszy, która Go szuka (Lm 3,25), a w Nowym ustami Słowa Wcielonego, Jezusa Chrystusa, i Apostołów: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11,28). Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy [...] znaleźli łaskę pomocy w stosownej chwili (Hbr 4,16). Słusznie zatem przyrównują nadzieję do kotwicy. Bo jak kotwica ma trzy zęby, za pomocą których okręt trzyma się ziemi, by go fale nie uniosły, tak nasza nadzieja ma trzy ramiona, których się chrześcijanin w żegludze życia powinien uchwycić, a tymi są: wszechmoc, dobroć i wierność Boża. Jeżeli zaś sam Bóg jest rękojmią naszej nadziei, któż Mu nie będzie ufać? Chory oddaje swe ciało pod nóż lekarza, rolnik powierza swe ziarno ziemi, niewidomy swe życie przewodnikowi, a my chrześcijanie nie będziemy ufać naszemu Bogu i Zbawicielowi najdroższemu? Temu Bogu, który nam swoją pomoc i łaskę tyle razy przyobiecał, temu Bogu, który przysięgą zatwierdził obietnicę swoją. Bóg – mówi Pismo – nie jest jak człowiek, by kłamał, nie jak syn ludzki, by się wycofywał. Czyż On powie coś, a nie uczyni tego, lub nie wykona tego, co oznajmił? (Lb 23,19).
Może powiesz: Nie dla mnie, grzesznika, ta obietnica, ale dla wiernych synów. Lecz czyż zapomniałeś, że Bóg jest miłosierny? Spójrz na krzyż – oto na nim wisi Pośrednik grzeszników u Boga i z krzyża woła: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią (Łk 23,34). Może cię i krzyż odstrasza? A więc spójrz pod krzyż – oto tam stoi Pośredniczka grzeszników u Ukrzyżowanego. „O człowiecze – mówi do ciebie św. Bernard – jakże pewną i silną winna być twoja nadzieja. Przecież masz bezpieczny przystęp do Ojca, gdy Matka przed Synem, a Syn przed Ojcem stoi. Matka pokazuje Synowi swoje macierzyńskie piersi, którymi Go wykarmiła, a Syn pokazuje Ojcu swój otwarty bok i rany, które z posłuszeństwa dla Niego poniósł. Tam nie może być odmowy, gdzie jest tyle znaków miłości”2. A więc podnieś się, duszo znękana, i mów za św. Bonawenturą: Choćby mnie Pan Jezus chciał wrzucić do piekła, ja wiem jednak, że On nie może odmówić swojej miłości temu, który Go miłuje i szuka całym sercem, a więc miłością uchwycę Go i nie puszczę, aż mi pobłogosławi, tak że mnie nie zdoła odtrącić od siebie. Gdyby mnie chciał odtrącić, ukryję się w Jego ranach i nie dam się stamtąd usunąć. A jeżeliby mnie nawet do nóg swoich nie dopuścił, wiem, co uczynię. Pójdę do Matki, Maryi, rzucę się do Jej stóp i tak długo będę jęczał, aż mi wyjedna przebaczenie i będę wołał: Spójrz na mnie litościwym okiem, dobra Matko, Maryjo, przecież jestem Twoim dzieckiem, w Tobie od kolebki położyłem moją nadzieję. A więc ufaj Bożemu miłosierdziu, którego tronem jest Najlitościwsze Serce Jezusa, a do którego nas prowadzi Najmiłościwsza Matka. Natomiast nie pokładaj nadziei w stworzeniach, inaczej doznasz bolesnego zawodu.
2. Potrzeba nadziei Gdy Bóg pierwszego człowieka, a w nim cały ród ludzki, za karę grzechu skazał na smutną tułaczkę wśród pasma prac, walk i cierpień, zostawił mu na pociechę i dźwignię życia nadzieję. Zapewnił go bowiem, że będzie nadal jego Ojcem, chociaż człowiek stał się wyrodnym synem, że jak matka będzie nad nim czuwać, że mu ześle na ratunek swojego Syna, aby go przywrócił do synowstwa Bożego, że wreszcie kiedyś otworzy niebo zamknięte z powodu grzechów. Bóg to sam wlał nadzieję w serce człowiecze i uczynił ją z jednej strony pociechą i siłą, z drugiej prawem i obowiązkiem człowieka, a przez łaskę uświęcającą podniósł ją do godności cnoty nadprzyrodzonej, czyli boskiej. Ta nadzieja przyświeca dotąd ziemskiemu tułaczowi, budząc w rozpaczającym otuchę, w znękanym ochotę i siłę do dalszej wędrówki. Bez niej życie ludzkie byłoby nieznośną męczarnią, a nawet samym piekłem, bo piekło dlatego szczególnie jest tak straszne, że do niego nie ma przystępu nadzieja. Jeżeli zaś dzisiaj tylu ludzi odbiera sobie życie, to przyczyna tkwi w tym, że nieszczęśni z wiarą utracili także i nadzieję.
A więc nadzieja jest konieczna, aby człowiek żył – tym bardziej, aby żył po Bożemu. Bo aby człowiek nie lgnął do znikomych dóbr ziemskich, powinien pragnąć duchowych, niebieskich, Bożych, a to pragnienie budzi właśnie nadzieja. Aby człowiek nie zachwiał się w walce i nie upadł pod brzemieniem krzyży, powinien mieć zapewnienie pomocy i pociechy Bożej, a to zapewnienie daje mu nadzieja i ufność w Panu Bogu. Aby człowiek pracował dla nieba, powinien mieć obietnicę, że to niebo da się osiągnąć, a tę obietnicę daje nam nadzieja. Aby wreszcie wszedł na drogę doskonałości, powinien mieć pewną rękojmię, że dojdzie do celu, a tę rękojmię daje nam znowu nadzieja. Nic więc dziwnego, że Apostoł taką zostawił nam przestrogę: Nie wyzbywajcie się więc waszej ufności, która znajduje wielką odpłatę (Hbr 10,35).
Nadzieja jest zatem dźwignią życia duchowego i jakby złotym łańcuchem, zwisającym z nieba, do którego dusze nasze przyczepiamy. Ręka Boża podnosi w górę ten łańcuch i tych, którzy się go trzymają, ponad wzburzone morze życia. Kto się go silnie uchwyci, dostanie się do nieba. Kto jest zniewieściały i słabo się trzyma, spada w toń przepaści. Dla wielu nadzieja jest ostatnią kotwicą ratunku. Często dusza, jak statek wśród burzy, traci wszystko, co stanowiło jej siłę, piękno i wartość. Maszt wiary bowiem nadwyrężony, żagle dobrych pragnień stargane, liny miłości porwane, całe jej mienie, to jest dobre uczynki, stały się pastwą bałwanów. Grozi jej ostateczne rozbicie. Lecz dusza nie jest jeszcze stracona, gdy ma kotwicę nadziei, bo tą kotwicą zaczepia się o dno miłosierdzia Bożego, a tym sposobem unika rozbicia. Również i dla duszy doskonałej potrzebna jest nadzieja, bo użycza jej jakby orlich skrzydeł, na których dusza szybkim lotem wznosi się do Boga. Ci, co zaufali Panu – mówi prorok – otrzymują skrzydła jak orły; biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą (por. Iz 40,31). Bez nadziei i ufności nie ma miłości; i przeciwnie, kto miłuje, ten ufa.
3. Owoce nadziei i ufności Przypatrz się teraz owocom nadziei i ufności. Nadzieja bowiem, o ile polega na Bogu i z pewnością spodziewa się Jego pomocy, nazywa się ufnością. Ufność wyjednuje łaski Boże, bo będąc hołdem złożonym miłosierdziu Bożemu, otwiera również jego bramy, według słów proroka: Łaska ogarnia ufających Panu (Ps 32,10). Przeciwnie, nieufność ściąga karę Bożą, ponieważ nie dowierza wszechmocy albo dobroci Bożej, a tym samym wyrządza krzywdę Bogu. Ty więc przybliżaj się z ufnością do tronu łaski, abyś doznał miłosierdzia i znalazł łaskę pomocy w stosownej chwili (por. Hbr 4,16). Ufność wyjednuje opiekę Bożą. Jeżeli bowiem ktoś całkowicie opiera się na Bogu, Bóg dobry i pamiętający o wszystkich, obejmuje nad nim szczególną pieczę, a ta opieka jest tym troskliwsza, im ufność jest doskonalsza. Tak zapewnił Pan świętą Katarzynę Sieneńską: „Myśl, córko, o Mnie, a ja będę myślał o tobie i troskę o twoje sprawy na siebie przyjmę”. Jeżeli więc i ty pragniesz, by Bóg miał szczególną opiekę nad tobą, zaufaj Mu całkowicie.
Ufność daje siłę, jak mówi prorok: Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły (Iz 40,31). Stąd dusza ufająca w Panu mówi śmiało: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13). Ufność rozszerza serce i napełnia świętą radością, tak że wszelki trud, wszelki ból wydaje się niczym. Święty Franciszek Ksawery, ucząc wiary pogańskich Indian i wylewając obfity pot, mówił do siebie z uśmiechem: „Niech płynie twój pot dla Pana, On kiedyś otrze skroń twoją i da obiecaną zapłatę”.
Ufność daje męstwo, bo czegóż zlęknie się ten, którego pomocnikiem jest Bóg? Stąd pięknie mówi prorok: Ci, którzy Panu ufają, są jak góra Syjon, co się nie porusza, ale trwa na wieki (Ps 125,1). Św. Jan Chryzostom bardzo trafnie nazywa ufność hełmem, ponieważ zasłania duszę przed pociskami złego ducha. Ufność sprawia wielkie rzeczy, bo ma na usługi wszechmoc Bożą. Komuż nie jest znany ów wielki cud, którego narzędziem był św. Grzegorz Cudotwórca, a widownią miasto Neocezarea. Kiedy chrześcijanie tego miasta chcieli zbudować kościół, a miejsca nie mieli, bo przeszkadzała góra, św. biskup Grzegorz, pamiętając słowa Zbawiciela: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się (Mt 17,20) – gorąco modlił się, aby Pan Bóg usunął górę, i tak się stało. Jeżeli zatem masz do wykonania coś wielkiego i ciężkiego, naśladuj ową chorą niewiastę, która się dotknęła szat Zbawiciela, aby i do ciebie moc z Niego wyszła. Ufność daje pokój, bo cóż zdoła zaniepokoić duszę ufającą Panu? Czy widziałeś dziecko śpiące w ramionach matki? Takiego pokoju używa dusza, spoczywająca z ufnością w Sercu Bożym. Gdy się położę, zasypiam spokojnie (Ps 4,9) – tak cieszy się prorok – bo w Tobie Panie pokładam nadzieję (Ps 25,21). Taka ufność jest najlepszym lekarstwem przeciw zbytniej lękliwości, jakiej niektóre osoby podlegają wskutek porywczego temperamentu. Tak np. św. Tomasz z Akwinu, chociaż słynny z świątobliwości i nauki, był bardzo wrażliwy na grzmoty i pioruny. W takich sytuacjach umacniał się ufnością wobec Boga i odmawiał te słowa Ewangelii: „A słowo stało się ciałem” itd. Podobny środek zalecił św. Franciszek Salezy pewnej duszy bojącej się strachów. Sam zaś nawet pośród ciężkich udręczeń nie tracił pokoju, ufał Bogu i mawiał: „O, jakaż to rozkosz, że z zamkniętymi oczyma kroczę pod wodzą Opatrzności Bożej. Jej zamiary są niezbadane, ale zawsze słodkie i miłe dla tych, którzy jej ufają. Niech zatem kieruje naszą duszą, jakby swoją łodzią, a zaprowadzi nas do dobrej przystani”. Nadzieja daje pociechę w cierpieniach. Ona podnosi znękaną duszę, a tym samym czyni lżejszym krzyż życia. Podobna jest do pieśni wygnańca, którą przypomina sobie ziemię ojczystą lub do gry na cytrach, którą Izraelici, tęskniący w Babilonie, słodzili sobie smutek przykrej niewoli. Opowiada stara przypowieść, że raz wszystkie cnoty, mając na czele sprawiedliwość, postanowiły porzucić ziemię, splamioną tylu występkami, i odlecieć do swojej ojczyzny – do nieba. Jak powiedziały, tak zrobiły. Gdy już stanęły u bram nieba, nie chciano ich tam wpuścić i zapytano, dlaczego tak rychło wracały z ziemi. Odpowiedziały, że niemożliwe jest dłużej wytrzymać na ziemi, bo wszelka cnota bywa tam lekceważona i prześladowana, a grzechy i zbrodnie, jakby ogromna powódź, zalewają świat. „Wejdźcie zatem – odrzekł odźwierny niebieski – tylko ty, cierpliwości, i ty, nadziejo, wróćcie, proszę, na ziemię, aby biedny człowiek nie popadł w rozpacz wśród tylu pokus i cierpień”. Na te słowa wróciły owe dwie cnoty na ziemię. I dobrze się stało, bo jakżeby słaby człowiek potrafił dźwigać krzyż życia, gdyby mu nie pomagała cierpliwość? A jakżeby sama cierpliwość wytrzymała, gdyby jej brakło nadziei? Nadzieja ta, podobna do owej gołębicy Noego, przynosi nam zieloną gałązkę na znak, że wody utrapień wkrótce ustąpią. Nadzieja to jakby gwiazda przyświecająca, ziemskiemu wędrowcowi w całej drodze życia, a światło jej jest tak miłe, tak ożywcze, tak pocieszające, że gdyby tylko jeden jej promyk wniknął do piekła, natychmiast to miejsce zgrozy stałoby się rajem. Nadzieja zapewnia świetną nagrodę, a tym samym nawet krzyż staje się pożądany. Oto św. Szczepan woła pod gradem kamieni: Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga (Dz 7,56) i dla tej nadziei nie lęka się pocisków. Podobnie inny męczennik, siedmioletni Cyryl, skazany na spalenie żywcem, przyjmuje wyrok z radością, a gdy obecni zalali się łzami, on mówi do nich: „Pójdźcie raczej śpiewać pieśń radości około mojego stosu. O, gdybyście wiedzieli, jak wielka chwała w niebie mnie czeka, chętnie byście oddali swe życie”. To rzekłszy, rzucił się sam na płonący stos. Nadzieja cieszy nawet przy śmierci. Ona to, jak anioł pokoju, przychodzi do łoża umierającego, a wskazując niedaleką ojczyznę i miłosierdzie Boże, chroni od trwogi lub rozpaczy. Stąd św. Hilarion, umierając, tak sobie dodawał odwagi: „Idź, duszo moja, idź w pokoju. Czemu się wahasz? Prawie siedemdziesiąt lat służyłaś Panu, a śmierci się lękasz?” A więc ufaj, duszo, abyś zebrała tak piękne i cenne owoce.
Natomiast strzeż się z jednej strony zuchwalstwa, które jest owocem nierozwagi i przeceniania własnych sił, z drugiej małoduszności albo nawet rozpaczy, która wynika z gnuśności i zniewieściałości, jak niemniej z przesadnej trwogi przed trudnościami i przeszkodami.
Za: Życie duchowe, tom I
cdn.
|